Decyzja w kilka dni. Ludzie uwierzyli, że w Rzeszowie może się to zdarzyć

KATEGORIA: POLITYKA / 16 kwietnia 2024

Waldemar Szumny - kandydat na prezydenta miasta Rzeszowa.
Fot. Maciej Terpiński

Rozmowa z Waldemarem Szumnym, wiceprzewodniczącym Rady Miasta Rzeszowa, kandydatem na prezydenta Miasta Rzeszowa.

Czytaj Rzeszów: To są wyjątkowe wybory prezydenta Rzeszowa. Chociażby przez to, że pierwszy raz od wielu kadencji odbędzie się w Rzeszowie druga tura, w której Pan zmierzy się z Konradem Fijołkiem. Zwykle mieszkańcy podejmowali decyzję już w pierwszej turze. Zaskoczyło to Pana?

Waldemar Szumny: Pewne symptomy zmian w nastawieniu mieszkańców do działań władz w ratuszu można było obserwować już od kilku lat. Przez ten czas w Rzeszowie jak grzyby po deszczu powstało chyba kilkanaście zupełnie apolitycznych stowarzyszeń mieszkańców, którzy po prostu sprzeciwiali się różnym decyzjom władz miasta. Trzy lata temu pod naszymi listami do rady miasta zebraliśmy około tysiąca podpisów. W tym roku natomiast spłynęło do nas aż 5 tysięcy podpisów poparcia, ludzie sami się zgłaszali. Już choćby to pokazało nam, że coś zmieniło się w nastawieniu rzeszowian.

Ale skąd taka zmiana? Od poprzednich wyborów, po których prezydenta Ferenca zastąpił Konrad Fijołek, minęło niecałe 3 lata. Kilka inwestycji ruszyło i jednak musi Pan przyznać, że prezydent Fijołek starał się raczej gasić pożary, jak choćby w sprawie nieakceptowanych zapisów w nowym studium uwarunkowań przestrzennych.

Waldemar Szumny: Niektórzy politycy popełniają ten błąd, że starają się przypodobać wyborcom jedynie osiągnięciami ilustrowanymi przez statystyki. Natomiast rządzenie to nie tylko uchwalanie budżetów, podpisywanie umów z wykonawcami czy podejmowanie decyzji w sprawie lokalizacji inwestycji. To także pewien styl działania: zaangażowanie, energia, kontakt z mieszkańcami. Myślę, że w ostatnich 3 latach zastosowany przez Konrada Fijołka zupełnie nowy styl rządzenia nie znalazł akceptacji w Rzeszowie. Pamięta Pani oburzenie, kiedy w 2022 r. prezydent zadecydował o wprowadzeniu barierek w drzwiach ratusza, aby ograniczyć dostęp mieszkańców. Rzeszowianie tęsknią za takim zaangażowaniem i sprawczością w działaniu, jaką miał prezydent Ferenc i to przy całej świadomości, że czasami podejmował on błędne decyzje. I właśnie to chciałbym w ratuszu przywrócić – miasto musi być dla mieszkańców, a jego rozwój powinien być zrównoważony i sprawiedliwy.

Chwali się Pan tym, że w kampanii codziennie do późnego wieczora spotyka się z wyborcami. Ale kontrkandydat też działa. Czy nie obawia się Pan, że jako kandydat PiS-u znowu zdobędzie Pan do 40 proc. poparcia, czyli tyle głosów ile zwykle prawica zdobywała w Rzeszowie, a to nie wystarczy do wygranej.

Waldemar Szumny: Proszę na to spojrzeć z drugiej strony. Tydzień temu stało się coś ważnego. Rzeszowianie po wynikach pierwszej tury wyborów zobaczyli, że to raczej obecny prezydent i jego klub mają bardzo ograniczone poparcie. Wielu jego ważnych działaczy nie dostało się do rady, klub Rozwoju Rzeszowa skurczył się z 13 do 5 radnych, a cała popierająca Konrada Fijołka koalicja straciła większość w radzie miasta. Sam Konrad Fijołek przegrał sromotnie ze mną wybory do Rady Miasta: ja otrzymałem rekordowe 2600 głosów, zaś on jedynie 1000. To wtedy ludzie uwierzyli, że to już nie jest mecz do jednej bramki - tak jak za prezydenta Ferenca. Przecież Konrad Fijołek utracił aż 17 tysięcy głosów w wyborach prezydenckich! Ludzie uwierzyli, że po tylu latach można w końcu przewietrzyć nasz ratusz. Ludzie uwierzyli, że w Rzeszowie to może się zdarzyć, że to naprawdę szansa na zmianę. A my układając listy wyborcze celowo odeszliśmy od myślenia partyjnego. Naszymi kandydatami do rady miasta w większości zostały osoby z różnych środowisk lokalnych, często bardzo młode, a nie członkowie PiS-u. Kilka z tych osób zdobyło mandaty w radzie miasta. A teraz to sami rzeszowianie podpowiedzieli mi hasło do drugiej tury kampanii: Mieszkańcy chcą zmiany! Chcą gospodarza.

Ale Pan w swojej kampanii nie zaproponował przecież jakiejś wielkiej rewolucji w Rzeszowie. Jaka to ma być zmiana?

Waldemar Szumny: Bo wielka rewolucja nie jest potrzebna. Rozważam na przykład pozostawienie wielu osób z kadry zarządzającej na swoich stanowiskach. Zmianą na pewno będzie lepsze wynagrodzenie szeregowych pracowników, ponad poziom minimalnej płacy krajowej. Potrzebne jest natomiast przewietrzenie systemu władzy i poprawa decyzyjności. Ale proszę nie wyobrażać sobie, że ściągnę do ratusza działaczy partyjnych. Moim zastępcą chcę na przykład zrobić bezpartyjnego i znanego fachowca Marka Bajdaka. Jeśli chodzi o sprawy programowe, to zapewne nie będziemy skupiać się tak na różnych eksperymentach w rodzaju parków kieszonkowych, a postawimy na duże tereny rekreacyjne i inne sprawdzone rozwiązania. We wszystkim trzeba zachować umiar. Najważniejsze, żeby mieszkańcy czuli, że rządy w Rzeszowie prowadzone są po to, by czuli lepszy komfort życia w wielu jego dziedzinach, tak by zadowoleni byli zarówno użytkownicy hulajnóg, jak i kierowcy samochodów oraz pasażerowie autobusów. Musimy zwiększyć tempo inwestycji, wprowadzić ułatwienia dla lokalnych przedsiębiorców i przestać marnować dorobek Tadeusza Ferenca. Prezydent Rzeszowa jako dobry gospodarz nie może poprzez swoich partyjnych zastępców być zakładnikiem polityków z Warszawy i szukać poklasku na zewnątrz – on ma słuchać rzeszowian i jedynie im służyć.

Rozmawiała: Barbara Kędzierska

Druga tura wyborów na prezydenta miasta rozstrzygnie przyszłość Rzeszowa już za kilka dni, w niedzielę 21 kwietnia.

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4